wtorek, 27 kwietnia 2010

Yummy Cake, zespół

Specjalnie dla Ciebie Mullo. pozdro!
Yummy na Facebook'u
http://www.myspace.com/yummycakeband





wysłałem

Nie było okazji użyć tego zdjęcia w kolorze. Na ->tylko b/w oryginał jest w czerni i bieli, a że kolor
też mi się podoba wysłałem więc tu: http://4eyesphotocontest.com/index.php
Nie zaszkodzi próbować. A co tam! W ogóle MarcinStawiarz jest jurorem. Kto nie widział fot niech kliknie, po prostu jeden wielki respect. Co jeszcze ? Ślamazarzę się z nową stroną uff...., w zasadzie blogiem stricte ślubnym. Chociaż layout już dawno zrobiony (www.danielsobiechowski.com) i strona postawiona dzięki Maćkowi za pośrednictwem Marty (big thx jeszcze raz!) to z pierwszymi wrzutkami czekam finalnie do momentu rejestracji firmy. Mam nadzieję na skrajny pracoholizm w tym roku. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)


czwartek, 22 kwietnia 2010

***

Te święta które minęły zaledwie kilka tygodni temu były dla mnie jednymi ze smutniejszych. Musiałem odczekać kilkanaście dni żeby zacząć pisać o tym bez emocji. Serio. Nawet teraz myślę, że wyprzedziły w skali chujowatości te gdy jeszcze żył Tata i zawsze miał chęć i umiejętności żeby się dobrze najebać czy bierzemy święta wielkanocne czy grudniowe pod uwagę. To było zawsze wiadome. Z racji tego, że z jednej strony rodzina moja jest stricte katolicka ( z drugiej strony mój Tata był ateistą i antyklerykałem i jak się domyślacie jego rodzina uderzała w podobne tony : ) a ja od mamy otrzymałem co najmniej przykładne wychowanie w kierunku wiary, to zawsze w pobliżu świąt spotykałem się z ich wymaganiem/naciskami żebym raz w roku przystępował do spowiedzi i chodził do kościoła, nie inaczej było właśnie w te święta.
Tutaj muszę dodać, że z wiarą zmagam się od dawna i nie jest to dla mnie łatwa sprawa. Wiem, że bez wiary nie idzie mi żyć. Ale ostatnio zauważyłem, (na przełomie kilku miesięcy) że KK przestał mnie kompletnie interesować. Nie będę się rozwodził, dopiszcie sobie sami dlaczego, a powodów jest całe mnóstwo chociażby kwestia celibatu, spowiedzi, nawet samej wiarygodności w moich oczach księży, instytucji kościoła i tego co głosi, w końcu jest to moje subiektywne odczucie i tak właśnie uważam. Wróćmy do mojej wiary. Teraz wystarcza mi, codzienna nie podparta żadną instytucją. Trudna do opisania słowem, bo w sumie zarzuciłem modlitwę rutynową (modlitwę interpretuję jako śpiew, rozmowę, wpiszcie tu cokolwiek łącznie z jogą, graniem na gitarze, tańczeniem itd) spowiedź też odrzucam i te wszystkie kościelne "być albo nie być" żeby właśnie być w oczach kościoła katolikiem.
I....będąc u rodziny na te święta, na pytanie czy byłeś - odpowiedziałem: "Nie i nie będę już więcej. Kropka" Wypuściłem to z siebie, nie mówię, że się nie bałem (dlaczego się bałem to też jest dobre pytanie?) Po tej mojej słownej "apostazji" zaczęła się kanonada wyzwisk i domysłów w moją stronę. Pytania czy należę do sekty, czy postradałem zmysły, na moje słowa "chciałbym żebyście uszanowali moją decyzję i moją wolną wolę co do wymiaru i kształtu wiary" usłyszałem, że jestem jak "pies uwiązany do budy" i jak alkoholik "któremu się mówi że jest alkoholikiem, a on uparcie mówi że nim nie jest" zapewne chodziło o moją wolność w obliczu wyjścia z kościoła. Usłyszałem też "wyrzekam się Ciebie" i że mówię bluźnierstwa i tym podobne rzeczy. W sumie chyba nie warto tego przytaczać. Bo po co? Jednocześnie otwarły mi się jeszcze szerzej oczy na wiarę mojej rodziny.

Niestety jest jak klatka i to dosyć pusta i mała klatka.

W ramach klatki też można być dobrym człowiekiem, nie zaprzeczę...natomiast cały czas jest to klatka i brak w niej światła, przestrzeni i zrozumienia dla tego co znajduje się poza nią. To oczywiste. Jest mi przykro i wstyd za nich. To czego mnie nauczyli, na pewno nie zapomnę, pomogli mi też w życiu ogromnie, ale w tej chwili, ciężko mi to napisać... zostałem
bez rodziny.