niedziela, 26 grudnia 2010
czwartek, 2 grudnia 2010
piątek, 26 listopada 2010
poniedziałek, 22 listopada 2010
poniedziałek, 18 października 2010
poniedziałek, 20 września 2010
niedziela, 19 września 2010
piątek, 6 sierpnia 2010
piątek, 9 lipca 2010
wtorek, 6 lipca 2010
poniedziałek, 28 czerwca 2010
czwartek, 10 czerwca 2010
Jarosław w Lublinie
Za PO nie jestem, za Pis też nie. Ale trzeba przyznać, że elektorat Pis ma swój specyficzny przeważający koloryt i sposób zachowania. Pani w pomarańczowym, krzyczy min. "spierdalaj" do przemiłych chłopaków trzymających transparent "make pis not war". Pani nie zrozumiała przekazu, i wzięła ich za wrogów hahaa :D Aha...kazała im też spierdalać zagranicę jak w Polsce się nie podoba, chociaż później przeprosiła. Muszę przyznać, że takich incydentów było mało i na całym wiecu generalnie było spokojnie. Palikot się nie wychylał i bodajże udzielił jednego wywiadu dla Tvn, przy którym czatowali na niego co bardziej rozemocjowani staruszkowie. Także chillout. Liczyłem na pomidory i takie tam : ) Ale obyło się bez. Pozdro dla wszystkich biorących udział w tych wyborach. Idźcie i oddajcie swój głos. Na kogokolwiek!
niedziela, 6 czerwca 2010
Kraków : )
Na b/w też kilka. Jednym słowem.. było pięknie. Faithless pozamiatał, Thievery także. Ledwo mogę mówić, chodzić zresztą też bo boli mnie każdy mięsień.
piątek, 4 czerwca 2010
Selector Festival, Kraków : )
Relacja jedno, a może kilku, a może więcej zdjęciowa już za parę dni.
Tak w ogóle podczas Faithless zamierzam się oświadczyć Sister Bliss hhaha : )
I can't get no sleep!
Głośno!
Tak w ogóle podczas Faithless zamierzam się oświadczyć Sister Bliss hhaha : )
I can't get no sleep!
Głośno!
poniedziałek, 10 maja 2010
wtorek, 27 kwietnia 2010
wysłałem
Nie było okazji użyć tego zdjęcia w kolorze. Na ->tylko b/w oryginał jest w czerni i bieli, a że kolor
też mi się podoba wysłałem więc tu: http://4eyesphotocontest.com/index.php
Nie zaszkodzi próbować. A co tam! W ogóle MarcinStawiarz jest jurorem. Kto nie widział fot niech kliknie, po prostu jeden wielki respect. Co jeszcze ? Ślamazarzę się z nową stroną uff...., w zasadzie blogiem stricte ślubnym. Chociaż layout już dawno zrobiony (www.danielsobiechowski.com) i strona postawiona dzięki Maćkowi za pośrednictwem Marty (big thx jeszcze raz!) to z pierwszymi wrzutkami czekam finalnie do momentu rejestracji firmy. Mam nadzieję na skrajny pracoholizm w tym roku. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
też mi się podoba wysłałem więc tu: http://4eyesphotocontest.com/index.php
Nie zaszkodzi próbować. A co tam! W ogóle MarcinStawiarz jest jurorem. Kto nie widział fot niech kliknie, po prostu jeden wielki respect. Co jeszcze ? Ślamazarzę się z nową stroną uff...., w zasadzie blogiem stricte ślubnym. Chociaż layout już dawno zrobiony (www.danielsobiechowski.com) i strona postawiona dzięki Maćkowi za pośrednictwem Marty (big thx jeszcze raz!) to z pierwszymi wrzutkami czekam finalnie do momentu rejestracji firmy. Mam nadzieję na skrajny pracoholizm w tym roku. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
czwartek, 22 kwietnia 2010
***
Te święta które minęły zaledwie kilka tygodni temu były dla mnie jednymi ze smutniejszych. Musiałem odczekać kilkanaście dni żeby zacząć pisać o tym bez emocji. Serio. Nawet teraz myślę, że wyprzedziły w skali chujowatości te gdy jeszcze żył Tata i zawsze miał chęć i umiejętności żeby się dobrze najebać czy bierzemy święta wielkanocne czy grudniowe pod uwagę. To było zawsze wiadome. Z racji tego, że z jednej strony rodzina moja jest stricte katolicka ( z drugiej strony mój Tata był ateistą i antyklerykałem i jak się domyślacie jego rodzina uderzała w podobne tony : ) a ja od mamy otrzymałem co najmniej przykładne wychowanie w kierunku wiary, to zawsze w pobliżu świąt spotykałem się z ich wymaganiem/naciskami żebym raz w roku przystępował do spowiedzi i chodził do kościoła, nie inaczej było właśnie w te święta.
Tutaj muszę dodać, że z wiarą zmagam się od dawna i nie jest to dla mnie łatwa sprawa. Wiem, że bez wiary nie idzie mi żyć. Ale ostatnio zauważyłem, (na przełomie kilku miesięcy) że KK przestał mnie kompletnie interesować. Nie będę się rozwodził, dopiszcie sobie sami dlaczego, a powodów jest całe mnóstwo chociażby kwestia celibatu, spowiedzi, nawet samej wiarygodności w moich oczach księży, instytucji kościoła i tego co głosi, w końcu jest to moje subiektywne odczucie i tak właśnie uważam. Wróćmy do mojej wiary. Teraz wystarcza mi, codzienna nie podparta żadną instytucją. Trudna do opisania słowem, bo w sumie zarzuciłem modlitwę rutynową (modlitwę interpretuję jako śpiew, rozmowę, wpiszcie tu cokolwiek łącznie z jogą, graniem na gitarze, tańczeniem itd) spowiedź też odrzucam i te wszystkie kościelne "być albo nie być" żeby właśnie być w oczach kościoła katolikiem.
I....będąc u rodziny na te święta, na pytanie czy byłeś - odpowiedziałem: "Nie i nie będę już więcej. Kropka" Wypuściłem to z siebie, nie mówię, że się nie bałem (dlaczego się bałem to też jest dobre pytanie?) Po tej mojej słownej "apostazji" zaczęła się kanonada wyzwisk i domysłów w moją stronę. Pytania czy należę do sekty, czy postradałem zmysły, na moje słowa "chciałbym żebyście uszanowali moją decyzję i moją wolną wolę co do wymiaru i kształtu wiary" usłyszałem, że jestem jak "pies uwiązany do budy" i jak alkoholik "któremu się mówi że jest alkoholikiem, a on uparcie mówi że nim nie jest" zapewne chodziło o moją wolność w obliczu wyjścia z kościoła. Usłyszałem też "wyrzekam się Ciebie" i że mówię bluźnierstwa i tym podobne rzeczy. W sumie chyba nie warto tego przytaczać. Bo po co? Jednocześnie otwarły mi się jeszcze szerzej oczy na wiarę mojej rodziny.
Niestety jest jak klatka i to dosyć pusta i mała klatka.
W ramach klatki też można być dobrym człowiekiem, nie zaprzeczę...natomiast cały czas jest to klatka i brak w niej światła, przestrzeni i zrozumienia dla tego co znajduje się poza nią. To oczywiste. Jest mi przykro i wstyd za nich. To czego mnie nauczyli, na pewno nie zapomnę, pomogli mi też w życiu ogromnie, ale w tej chwili, ciężko mi to napisać... zostałem
bez rodziny.
Tutaj muszę dodać, że z wiarą zmagam się od dawna i nie jest to dla mnie łatwa sprawa. Wiem, że bez wiary nie idzie mi żyć. Ale ostatnio zauważyłem, (na przełomie kilku miesięcy) że KK przestał mnie kompletnie interesować. Nie będę się rozwodził, dopiszcie sobie sami dlaczego, a powodów jest całe mnóstwo chociażby kwestia celibatu, spowiedzi, nawet samej wiarygodności w moich oczach księży, instytucji kościoła i tego co głosi, w końcu jest to moje subiektywne odczucie i tak właśnie uważam. Wróćmy do mojej wiary. Teraz wystarcza mi, codzienna nie podparta żadną instytucją. Trudna do opisania słowem, bo w sumie zarzuciłem modlitwę rutynową (modlitwę interpretuję jako śpiew, rozmowę, wpiszcie tu cokolwiek łącznie z jogą, graniem na gitarze, tańczeniem itd) spowiedź też odrzucam i te wszystkie kościelne "być albo nie być" żeby właśnie być w oczach kościoła katolikiem.
I....będąc u rodziny na te święta, na pytanie czy byłeś - odpowiedziałem: "Nie i nie będę już więcej. Kropka" Wypuściłem to z siebie, nie mówię, że się nie bałem (dlaczego się bałem to też jest dobre pytanie?) Po tej mojej słownej "apostazji" zaczęła się kanonada wyzwisk i domysłów w moją stronę. Pytania czy należę do sekty, czy postradałem zmysły, na moje słowa "chciałbym żebyście uszanowali moją decyzję i moją wolną wolę co do wymiaru i kształtu wiary" usłyszałem, że jestem jak "pies uwiązany do budy" i jak alkoholik "któremu się mówi że jest alkoholikiem, a on uparcie mówi że nim nie jest" zapewne chodziło o moją wolność w obliczu wyjścia z kościoła. Usłyszałem też "wyrzekam się Ciebie" i że mówię bluźnierstwa i tym podobne rzeczy. W sumie chyba nie warto tego przytaczać. Bo po co? Jednocześnie otwarły mi się jeszcze szerzej oczy na wiarę mojej rodziny.
Niestety jest jak klatka i to dosyć pusta i mała klatka.
W ramach klatki też można być dobrym człowiekiem, nie zaprzeczę...natomiast cały czas jest to klatka i brak w niej światła, przestrzeni i zrozumienia dla tego co znajduje się poza nią. To oczywiste. Jest mi przykro i wstyd za nich. To czego mnie nauczyli, na pewno nie zapomnę, pomogli mi też w życiu ogromnie, ale w tej chwili, ciężko mi to napisać... zostałem
bez rodziny.
piątek, 19 lutego 2010
Pan Tadzik, Figa, Sonia
Na bw też jest Pan Tadzik, a raczej pierwsze skrzypce gra Figa. W ogóle Figa to pies. W sumie suka no : ) A Sonia to ptak, sroka. Co ma pies do sroki? Ano ma heh.
Zdjęć Będzie więcej i krótka notka bo historia ciekawa. Ale to już na bw i za jakąś chwilę. Pozdro dla odwiedzających.
Zdjęć Będzie więcej i krótka notka bo historia ciekawa. Ale to już na bw i za jakąś chwilę. Pozdro dla odwiedzających.
Subskrybuj:
Posty (Atom)